Nieidealne poranki


Wczesna pobudka, celebracja wspólnego śniadania, popijanie kawy na balkonie – czyż nie jest to idealny poranek, wpisujący się w ideę slow life? No cóż, w tygodniu moje poranki wyglądają zupełnie inaczej.

Budzik jest nastawiony na 7.30 – tak, żebym mogła spać maksymalnie długo, ale dała radę w miarę spokojnie ogarnąć się przed pracą. Zawsze mam problem ze wstaniem i w chwili włączenia się alarmu, jest mi w łóżku najprzyjemniej, najcieplej i w ogóle jest to najwspanialsze miejsce na świecie. Co ciekawe, nie jestem śpiochem i w weekendy nie wyleguję się do południa. W tygodniu jednak marzy mi się, żeby nigdy nie wychodzić z łóżka.


Nieśpiesznym krokiem udaję się do łazienki, myję twarz i wklepuję kremy, powoli się budząc. W tym czasie mój mężczyzna zajada banana, włącza jakiś kanał muzyczny i przegląda wiadomości sportowe na telefonie. Nasze mieszkanie jest malutkie, przez cały czas więc się widzimy i rozmawiamy (chyba jedyny plus małego mieszkania :)). Kolejnym krokiem jest kawa. Niestety – dzień zaczynam od kawy, nie od śniadania. Jem je dopiero w pracy. Nieraz próbowałam to zmienić, na razie bez sukcesu.


Popijając kawę, robię szybki makijaż. Uwielbiam pomadki i zawsze podkreślam usta. Ubrania wybieram na ostatnią minutę, szybko prasując, jeśli potrzeba. Pod żelazko idą także ubrania mojego mężczyzny. Zawsze mam nadzieję, że nie zdecyduje się na koszulę.


Pierwszy do pracy wychodzi on. Ja się ubieram, myję zęby, ogarniam włosy i przepakowuję torebkę. Jak już jestem gotowa, zakładam buty, uśmiecham się do lustra i wychodzę na autobus.

I choć powolne poranki uwielbiam (tak jest w weekendy), w tygodniu wyglądają zupełnie inaczej. I wiecie co? Mimo wszystko je lubię! :)

A jak wygląda Wasz typowy poranek w ciągu tygodnia?

Komentarze

Popularne posty